Kategorie
O sklepie
Informacje
Kontakt
(58) 746 37 97
info.: 0 801 000 610
fax: (58) 739 50 92
Infolinia czynna:
poniedziałek 7:30-17:30
wtorek - piątek 7:30-15:30
Historia obfituje w przypadki, gdy zaopatrzeni w amatorski sprzęt poszukiwacze-hobbyści dokonali odkryć, jakich przez całe życie nie udało się dokonać zawodowym archeologom. Dziecięce marzenia o znalezieniu skarbu mogą się niespodziewanie ziścić w każdym wieku. Ale marzeniom warto pomóc.
By stać się słynnym odkrywcą, potrzeba zazwyczaj szczęścia, ale niekoniecznie jest do tego niezbędna specjalistyczna wiedza i znajomość tematu. Bez wątpienia przyda się jednak i wielokrotnie zwiększy szanse najprostszy choćby wykrywacz metalu. Może nie da się za jego pomocą odnaleźć Złotego Pociągu czy Bursztynowej Komnaty, ale pomógł on już niejednemu w dokonaniu bardzo satysfakcjonujących i archeologicznie doniosłych odkryć.
Wesley Carrington zajął się poszukiwaniem skarbów, nie mając wcześniej z tym zajęciem wiele wspólnego. Obejrzał parę tutoriali na YouTube, kupił w sklepie najtańszy dostępny wykrywacz, po czym ruszył do lasu w pobliżu brytyjskiego miasta St. Albans. Już po kilkudziesięciu minutach poszukiwań wykopał kilkadziesiąt złotych monet. Gdy o znalezisku poinformowano archeologów, znaleźli oni na miejscu ponad setkę kolejnych monet wybitych ponad 1600 lat temu w różnych regionach Europy i Azji Mniejszej. Skarb wyceniono na ponad 100 tysięcy funtów.
David i Andrew Whelanowie, badający wykrywaczem metalu obszar w pobliżu Harrogate, natrafili na srebrną czarę wypełnioną ponad 600 monetami i biżuterią, pochodzącymi z Irlandii, Skandynawii, ale także Rosji, Samarkandy i Afganistanu. Wnioskując z tak różnych miejsc ich pochodzenia, archeologowie doszli do wniosku, że zrabowany skarb ukryli tam w IX wieku Wikingowie. Oceniono, że wart jest on około milion funtów. Ale to bynajmniej nie największe tego typu znalezisko na terenie Wielkiej Brytanii.
Peter Whatling nie szukał nawet skarbu ? zależało mu jedynie na odnalezieniu zgubionego na polu młotka. Poprosił więc znajomego, Erica Lawesa, który dysponował wykrywaczem metalu, by pomógł mu w poszukiwaniach. Zamiast młotka panowie odkryli złotą biżuterię, sztućce i ? uwaga! ? kilkanaście tysięcy monet, zakopanych przez walczących z brytyjskimi plemionami Rzymian około roku 400 naszej ery. Dziś znalezisko nazywane jest ?skarbem z Hoxne? i eksponowane jest w British Museum. Jego obecna wartość szacowana jest na 3,6 miliona funtów.
Myliłby się bardzo ten, kto by sądził, że jedynie wyspy brytyjskie dają podobne pole do popisu odkrywcom wyposażonym w wykrywacze metali lub że czas podobnych znalezisk już się skończył, a wszystko, co było do odnalezienia ? odnaleziono. Znacznie bliżej naszej części świata, bo w Rumunii i to zaledwie przed rokiem, Sorin Mare z miasta Bacóu, miejscowy historyk-amator, znalazł przy pomocy wykrywacza 234 złote monety ukryte w okopie z czasów I wojny światowej! Numizmaty, będące prawdopodobnie wojennym łupem rosyjskiego żołnierza, pochodzą z Austro-Węgier, Rosji, Anglii oraz Turcji i są największym tego typu skarbem znalezionym w Rumunii w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.
Na terenie Polski również nie brak historycznych miejsc i pozostałości po wojennych frontach czy obcych najazdach, zdarzają się też ukryte skarby. Całkiem niedawno, bo w listopadzie tego roku, dwaj poszukiwacze z Grupy Historyczno-Eksploracyjnej Weles, Artur Rybski i Sławomir Grabowski, znaleźli na nieszczególnie obiecującym obszarze pod Toruniem cenny skarb w postaci 38 srebrnych monet sprzed 400 lat. Leżały one dość płytko pod ziemią, bo na głębokości ok. 10 cm. Odkrywcy oceniają (choć musi to jeszcze potwierdzić wojewódzki konserwator zabytków), że najnowsze z numizmatów pochodzą z XVII, a najstarsze z XVI wieku. Choć czekały na odkrycie w ziemi, do której trafiły prawdopodobnie w czasie potopu szwedzkiego, przez ponad 400 lat, monety są w całkiem dobrym stanie. To zresztą nie pierwsze znaczące odkrycie detektorystów z grupy Weles ? również całkiem niedawno odnaleźli oni na przykład uprząż końską z epoki brązu, datowaną na 2,5 tysiąca lat.
Ziemia, mury starych budowli, a nawet dna rzek i jezior kryją wciąż cenne tajemnice, z których większość wciąż czeka na swoich odkrywców. Jak widać, nic nie stoi na przeszkodzie, by stać się jednym z nich ? potrzeba tylko podstawowego sprzętu, takiego, jak wykrywacz metali. Co więcej, także historia samego wykrywacza metali związana jest z Polską.
Pierwsze próby zbudowania urządzenia, które mogłoby wykrywać niewidoczny dla oka metal, podjęto w XIX wieku. Alexander Graham Bell, lepiej znany jako wynalazca telefonu, już w 1881 roku zastosował skonstruowany przez siebie wykrywacz do zlokalizowania kuli w ciele rannego w zamachu prezydenta USA, Jamesa Garfielda. Kuli wprawdzie nie odnaleziono przy jego pomocy (gdyż, jak się później okazało, mylących sygnałów dostarczyły metalowe sprężyny materaca, na którym położono Garfielda), jednak samo urządzenie funkcjonowało prawidłowo. W 1925 roku patent na przenośne wykrywacze metali otrzymał Gerhard Fischer, dzięki czemu mógł rozpoczą ich produkcję w celach handlowych. Nieco inny, choć podobnie działający wykrywacz opatentował też w 1928 niejaki Shirl Herr.
Polski wątek tej historii zapisali w czasie II wojny światowej Józef Kosacki oraz Andrzej Garboś, dwaj oficerowie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy na przełomie 1941 i 1942 zaprojektowali przyrząd mający konkretne, praktyczne zadanie, ratujące ludzkie życie i zdrowie ? bezpieczne odnajdywanie min. Pierwszy wykrywacz min, Mark I, to nic innego, jak wyspecjalizowany, ręczny wykrywacz metali. Pomysł ten znalazł szerokie zastosowanie we wszystkich armiach świata i w kolejnych swoich wariantach stosowany jest przez saperów do dziś.
Wykrywacze metali stosuje się w badaniach archeologicznych, do poszukiwań min i niewybuchów, ale również do ustalania przebiegu nieznanych instalacji w ziemi czy przewodów elektrycznych w ścianach. Z kolei stacjonarne detektory metalu używane są w bramkach na lotniskach, w urzędach państwowych czy w więzieniach. Niegdyś wykrywacz metali był sprzętem głównie o zastosowaniu profesjonalnym, dziś upowszechnił się i z równym, a może nawet większym powodzeniem służy hobbystom, najczęściej ?poszukiwaczom skarbów" bądź badaczom historycznych lokacji, rozglądającym się za artefaktami z minionych czasów. Ale w jaki sposób działa wykrywacz metali?
Najkrócej mówiąc, wykrywacz metali to aparat wykorzystujący indukcję elektromagnetyczną do odnajdywania fragmentów metalu pod ziemią, jak i w innych obiektach (np. murach). Pole elektromagnetyczne, pochodzące z cewki wykrywacza, przenika podłoże czy ścianę, a metalowe elementy w jego zasięgu wzbudzają się i wytwarzają własne pole elektromagnetyczne. To właśnie pole rejestruje detektor, a obecność metalu w pobliżu jest sygnalizowana dźwiękiem, drganiem igły wskaźnika bądź sygnałem indykatora diodowego, tym silniejszym, im bliżej znajduje się źródło.
Wykrywacz metali może działać w trybie statycznym lub dynamicznym. Generalnie, reaguje on na zbliżanie się do metalowego przedmiotu zmianą natężenia dźwięku. W trybie statycznym dźwięk jest ciągły i trwa nieustannie, dopóki obiekt znajduje się w zasięgu działania sondy. Modulacja sygnału pozwala doświadczonej osobie określić niektóre cechy metalowego przedmiotu, a także jego rodzaj i położenie. W trybie dynamicznym natomiast dźwięk ustaje po zatrzymaniu wykrywacza, nawet kiedy metal wciąż jest w zasięgu. W trybie tym nie ma potrzeby korygowania ustawień, ale za to nie można określić cech wykrytego obiektu. Bardziej zaawansowani poszukiwacze oceniają tryb statyczny jako lepszy, ze względu na większy zasięg i możliwość uzyskania charakterystyki przedmiotu, jednak konieczna jest w nim częsta i precyzyjna regulacja czułości wykrywacza. Dlatego mniej doświadczeni, a zwłaszcza początkujący amatorzy tego zajęcia wolą zazwyczaj pracę w trybie dynamicznym. Oczywiście najlepiej zaopatrzyć się w wykrywacz metali z możliwością pracy w obu uzupełniających się trybach.
Wykrywacze metali można podzielić na kilka typów, zależnie od sposobu działania:
? BFO (Beat Frequency Oscillator ? generator dudnieniowy), którego działanie polega wykrywaniu zmian częstotliwości drgań generatora, spowodowanych zbliżeniem cewki do metalu. Tego typu detektor metali jest prosty w konstrukcji, ale ma słabą czułość i nie jest odporny na warunki zewnętrzne. To tego typu wykrywacze stosowano dawniej do wykrywania min.
? PI (Pulse Indicator ? generator impulsów), w którym cewka generuje sygnał, a następnie odbierane jest jego echo. Takie wykrywacze mają duży zasięg, ale nie rozróżniają niestety rodzaju metalu, pobierają dużo prądu i trzeba je często dostrajać (np. w celu zminimalizowania sygnałów wytwarzanych przez grunt).
? VLF lub VLF-TR (Very Low Frequency ? wykrywacz niskich częstotliwości), pracujący w układzie nadajnik-odbiornik. Cewka nadawcza generuje sygnał zmienny, sinusoidalny, który zostaje zakłócony, jeśli w polu poszukiwań znajdzie się metal. Praca takiego wykrywacza uzależniona jest od odległości od metalowego przedmiotu, jego wielkości, a także rodzaju materiału. Detektor taki ma zwykle możliwość tak zwanej ?dyskryminacji?, czyli wyboru, na jaki metal odbiornik ma reagować, a jaki ignorować.
...a znajdziesz co najmniej dobrą zabawę. Detektor metali w podstawowej swojej wersji nie jest urządzeniem o obsłudze trudnej do opanowania. I od prostszych modeli lepiej zaczą przygodę z poszukiwaniem skarbów. Z czasem nabierzemy doświadczenia i ? o ile zabawa ta nam się wcześniej nie znudzi ? możemy wówczas dokupić droższy sprzęt o większym stopniu zaawansowania, zamiast od razu zainwestować w ?rolls-royce'a?, by po okresie słomianego zapału odstawić go w kąt. Możemy też nieskomplikowanym detektorem zachęcić dziecko do współuczestnictwa w naszej pasji. Nie od drogiego sprzętu zależy bowiem satysfakcja, ale od entuzjazmu ? i po trosze od odrobiny szczęścia. A jak dowodzą liczne przypadki rewelacyjnych odkryć, potrafi ono sprzyjać nie tylko profesjonalistom i wcale nie jest zależne od najdroższych gadżetów. Powodzenia!
Copyright ? janshop.pl / 2015 - 2022 wszystkie prawa zastrzeżone, Global Income sp. z o.o.